W Polsce 1 maja kojarzy mi się ze świętem, które wszyscy obchodzą grilując. A tutaj byłam zaskoczona widząc przygotowania do festy z platformami i muzyką. Wybraliśmy jednak wyjazd do Tirreni i Marina di Pisa.
Dzień wydawał się słoneczny i ciepły, więc tłumy włochów tak samo jak my udało się na plaże. Wybraliśmy piaszczyste plaże Tirrenii .
Bezkres morza, piękne muszelki, i tysiące leżaków miejsce idealne do leniuchowania. Morskie fale wspinały się najpierw delikatnie później coraz bardziej natarczywie, jakby chciały plażowiczom odebrać trochę złotego skarbu.
Jednak pogoda to bardzo kapryśna dama, najpierw przyjemna i figlarna za chwilę chłodna i porywcza, więc chcąc nie chcąc trzeba było zakończyć plażowanie.
Wracając odwiedziliśmy kamieniste plaże Marina di Pisa z pięknymi letnimi rezydencjami oraz średniowieczne San Miniato ze swoimi wąskimi uliczkami, pięknymi krajobrazami oraz kościołami. Spędziliśmy tam dobrych kilka godzin chodząc po tym miasteczku i robiąc zdjęcia.
Miasteczko to jest naprawdę pełne uroku, przemierzając jego wąskie uliczki mamy wrażenie, że zaraz natkniemy się na przekupki zachęcające rycerzy lub damy do zakupu przepysznych specjałów. Wypatrujemy wozów drabiniastych toczących się po bruku krętych uliczek. Wyobrażamy sobie dźwięk i harmider panujący w dawnych czasach.
San Miniato jest to miejsce , które ma dar przenoszenia w czasie . Naprawdę nie chce się wracać do teraźniejszości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz